Dana-dana, dana-dana
szumi, szumi biała piana
pomalutku, ostrożniutko
piorą praczki biel cieniutką,
by nie podrzeć koroneczki
i oszczędzić na bombeczki,
by nie rozpruć falbaneczek
i zbudować tank – taneczek,
by nie zniszczyć tych staniczków,
i nakupić pancerniczków.
Pomalutku, ostrożniutko
piorą praczki biel cieniutką –
łupu-cupu, chlastu-chlastu,
nowy wonny rośnie gaz tu,
chlastu-chlastu, łupu-cupu,
nowe lśniące czołgi Kruppów,
nowy pocisk, mina modna,
nowa smukła łódź podwodna,
nowy typ gazowej świeczki
z koroneczki, z falbaneczki.
To nie pralnia i nie balia
(wiem, bo patrzę w czas i dal ja),
to piekielne kadzie czarcie,
jeśli stwierdzać rzecz otwarcie –
Dana-dana, dana-dana –
szumi, szumi czarna piana,
łupu-cupu, szumi, pryska
czarny olej, smoła śliska,
krew stygnąca, gęste mrowie,
śmierć w okopie, w polu, w rowie –
a nad smołą trzaska siarka,
czart do pracy pędzi czarta
i śpiewają cienkim głosem